
Meta Ads
04/17/2025
Facebook, Instagram, TikTok, X (Twitter) czy YouTube – wszystkie te platformy korzystają z algorytmów rekomendujących treści, które użytkownik może zobaczyć. Działają one w oparciu o wcześniejsze zachowania użytkownika, takie jak kliknięcia, oglądane materiały, czas spędzony na konkretnych treściach czy reakcje.
Efekt? Użytkownik widzi coraz więcej podobnych materiałów, które potwierdzają jego światopogląd. W kontekście wyborów oznacza to jedno – utwierdzanie się w słuszności swoich decyzji i preferencji politycznych.
Kluczowym elementem algorytmicznej komunikacji jest tzw. targetowanie, czyli precyzyjne dobieranie grupy odbiorców, do których kierowane są konkretne komunikaty. Dla partii politycznych i kandydatów to ogromna przewaga – dzięki narzędziom reklamowym mogą bez problemu docierać do wybranych segmentów społeczeństwa z dopasowanym przekazem.
W 2024 roku TikTok odegrał kluczową rolę w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Platforma ta, niezwykle popularna wśród młodych wyborców, stała się polem intensywnej walki o głosy.
Celebryci i influencerzy – pełniący funkcję liderów opinii – promowali swoich kandydatów, często skupiając się na ich pozytywnym wizerunku i zaletach. Treści te wpływały na miliony użytkowników, często bez głębszej analizy politycznej.
Nie bez znaczenia pozostają także hasztagi, które kategoryzują treści i „podpowiadają” algorytmowi, komu powinny się wyświetlać. Przykłady z kampanii w USA:
#Trump2024
#KamalaHarris
#election
#wybory
Tego typu oznaczenia zwiększają zasięg i pozwalają tworzyć skojarzenia między danym kandydatem a konkretnym przekazem.
Slogany wyborcze, takie jak słynne „Make America Great Again” Donalda Trumpa czy „A New Way Forward” Kamali Harris, mają ogromną siłę oddziaływania. Krótkie, chwytliwe, emocjonalne – idealnie nadają się do powielania w mediach społecznościowych. Często stają się viralowe i jeszcze bardziej wzmacniają przekaz kampanii.
W Polsce także widać wyraźny wzrost znaczenia kampanii w mediach społecznościowych. Co istotne – nie tylko kandydaci i partie tworzą treści. Duży udział w tym procesie mają zwykli użytkownicy, czyli tzw. UGC – User Generated Content. Są to spontaniczne (lub pozornie spontaniczne) treści, takie jak memy, komentarze, posty popierające kandydatów.
Tego rodzaju aktywność ma ogromny wpływ na polaryzację społeczną i wzmocnienie emocji wokół wyborów.
Choć UGC wydaje się autentyczne, pojawiają się doniesienia o współpracy kandydatów z influencerami. Przykład? Po jednej z debat prezydenckich w Polsce pojawiły się informacje, że niektórzy twórcy otrzymali gotowe szablony postów, a nawet wynagrodzenie za publikację materiałów… których w rzeczywistości nie widzieli.
To zjawisko rodzi pytania o transparentność i autentyczność treści, które mają realny wpływ na decyzje wyborcze.
Choć wiele kampanijnych materiałów – TikToków, Reelsów, Shortsów – wygląda na spontaniczne, w rzeczywistości są one częścią długofalowej strategii politycznej. Każdy komunikat, nawet najkrótszy filmik, jest starannie przemyślany i ukierunkowany na określoną grupę odbiorców.
Dlatego konsumując treści polityczne w social mediach, warto mieć świadomość, że nie są one przypadkowe – to zaplanowane działania wpływające na nasze decyzje.